Niezwykle wpływowy film OPĘTANIE Andrzeja Żuławskiego i potęga inspiracji



Opętanie” (1981) Andrzeja Żuławskiego to genialny film. Dla mnie to zdecydowanie jeden z najlepszych filmów na świecie. Isabelle Adjani i Sam Neill zagrali w nim w sposób niemożliwy (szczególnie Isabelle) i cały ten film jest po prostu nierealny, z innej planety.
Każdego kto jest zainteresowany moją interpretacją tego filmu, odsyłam do „Ruchu Filozoficznego” i mojego artykułu zatytułowanego: „Metafizyka w kinie Andrzeja Żuławskiego – interpretacja twórczości w świetle filozofii Arthura Schopenhauera i współczesnych nauk biologicznych”, który znajdziecie pod tym adresem:

Nie czuję jednak, żebym wyraził już wszystko, co chciałem odnośnie tego filmu. Ostatnio obejrzałem go jeszcze raz i znów miałem kilka olśnień, którymi chciałbym się jeszcze podzielić. Mam nadzieję, że będę mieć czas by stworzyć o „Possession” nowy osobny artykuł, gdyż przyznaję, że trochę się wziąłem za ten film w powyższym tekście zbyt „po wariacku”, z szybkością i gwałtownością z jaką objawiają nam się i nawiedzają nas filmy Andrzeja Żuławskiego, od razu przechodząc do dosyć grubej interpretacji, bez zbędnych formalności. Tym razem będę chciał podejść trochę spokojniej do tego filmu, by nie stracić z oczu wielu ciekawych i ważnych rzeczy.

W niniejszym wpisie chciałem pokazać i zwrócić uwagę na to, jak bardzo wpływowy jest to film, ile dzieł już zainspirował, filmów, klipów muzycznych na całym świecie, w ilu twórczych umysłach (mowa tutaj o bardzo znanych, największych artystach naszych czasów) odcisnął ten film niezbywalne piętno, jak psychodeliczna wizja, o której pamięć pozostanie na zawsze w psyche. 



Powstały już filmy uznanych twórców w hołdzie Andrzejowi Żuławskiemu i jego wielkiemu, gigantycznemu osiągnięciu – filmowi „Possession”. Od laureata Oscara Guillermo del Toro czy najpopularniejszej kobiety świata Seleny Gomez, przez Larsa von Triera, Dario Argento, po filmowych świrów i freaków jak Park Chan-Wook, Gaspar NoeAmat Escalante czy Emiliano Rocha-Minter (ciekawe, że tak wielu meksykańskich, hiszpańskojęzycznych twórców sięga do twórczości światowej sławy polskiego reżysera, w końcu Meksyk nie jest daleko od Haiti, gdzie też można się doszukać źródeł z kolei dla Andrzeja Żuławskiego i jego „Possession”) – świat odkrywa „Opętanie” i czerpie z niego garściami. I nie ma co się dziwić. Jest to jedno z największych osiągnięć filmowych w historii kinematografii, film ten będzie zawsze tajemniczym, przekraczającym wyobraźnie dziełem o niezwykłej mocy i energii, do którego ciągnąć będą tłumy poszukujących ludzi i artystów na całym świecie jak do Kościoła czy Mekki.



Zacznijmy więc ten krótki przegląd dzieł zainspirowanych „OpętaniemAndrzeja Żuławskiego.

Muzyczne klipy.

Angielski zespół trip-hopowy Massive Attack połączył siły z raperami z Young Fathers i wspólnie stworzyli hipnotyzujący i mroczny kawałek, zatytułowany, jakżeby inaczej „Voodoo in my blood”. Klip do utworu wyreżyserował Ringan Ledwidge. W roli głównej, w roli Isabell Adjani chciałoby się powiedzieć, wystąpiła znakomita aktorka Rosamund Pike (znana m.in. z „Zaginionej Dziewczyny”), która w nieco nowej aranżacji odgrywa niemal jeden do jednego słynną scenę w metrze z filmu „Opętanie”.


Tym razem jednak sterowana przez złotą kulę z czerwonym światłem wydobywającym się z jego oka, wykonuje wszystkie ruchy posłuszna jak w transie niewolącej i hipnotyzującej mocy jego spojrzenia.
 
Kilka miesięcy temu pojawił się niezwykły klip Seleny Gomez do piosenki „Fetish”. Nie znam zbytnio jej muzyki, wiem tylko, że jest chyba największą gwiazdą na świecie z największą ilością fanów w mediach społecznościowych. Jednak na podstawie tylko tej jednej piosenki i tego klipu można powiedzieć, że jest kimś więcej niż tylko popową gwiazdeczką i ulubienicą wszystkich dzieci. Nie zapominajmy też o jej roli w „Spring Break” u Harmony Korine’a. Już to świadczy o tym, że jest to inteligentna, poszukująca artystka, która staje się coraz bardziej świadoma i dojrzała.
Stylistka klipu Fetish Stella Greenspan przyznała, że cały klip jest nawiązaniem do kultowego horroru Andrzeja Żuławskiego. Rozpoznać możemy ujęcia z mieszkania Anny i i Marka: alchemiczne, żółte kolory perfum Anny (tutaj zalane wodą szklanki wśród świec, w ujęciach, w których Selena wygląda jak mała dziewczynka oczekująca na egzorcyzmy), kuchnię, w której Anna kłóciła się z Markiem, do której przynosiła zakupy, czy w której cięła się nożem kuchennym. Mamy też elementy sceny w metrze (ciśnięcie o ścianę torbami z zakupami). Jedyną różnicą jest żółta suknia zamiast niebieskiej, ale to już byłoby zbyt oczywiste nawiązanie (uczynił tak zresztą Park Chan-wook w swoim „Thirst”, o czym zaraz), aczkolwiek każdy kto pamięta żółte wnętrza mieszkania Anny ten zrozumie, że i to jest nawiązaniem do filmu.

Także sceny w chłodni przypominają sceny z lodówką w mieszkaniu Anny, w których trzymała swoje poćwiartowane ofiary.



Klip Seleny Gomez jest bardzo dziwny i bardzo piękny, posiada w sobie wiele z klimatu „Opętania”, pewne elementy seksualnego transu,  Selena jest w nim zjawiskowa, nie boi się „ubrudzić”, jako z lekka „opętana” młoda pani domu wygląda znakomicie.
Nawet w jej spojrzeniu widać coś więcej, coś głębszego, z innego, nie całkiem zwykłego porządku. Trochę tej świadomości i energii Anny także i do niej przeniknęło.

O Crystal Castles nie wspominam, gdyż przez jakiś czas quasi-oficjalnym klipem do utworu „Plague” była… scena Anny w metrze z „Opętania”, nielegalnie użyta w ten sposób, aczkolwiek nie przez twórców, a fana zespołu, który wyspecjalizował się w robieniu klipów dla Crystal Castles z filmów Andrzeja Żuławskiego. Co wychodziło mu całkiem nieźle, ale nie było zgodne z prawem i słusznie klip zdjęto gdy ten już zacząć nabierać milionów wyświetleń, co może było dobre na chwilę dla popularyzacji kina Andrzeja Żuławskiego, ale po prostu scen z „Opętania” nie wolno oglądać na You Tube i w oderwaniu od całości filmu, jest to po prostu profanacją, choćby nie wiem jak dobry (a dobry) był to utwór Crystal Castles.

FILMY PEŁNOMETRAŻOWE

Jeśli chodzi o filmy pełnometrażowe, w filmie „TenebraeDario Argento wzorował się na pracy kamery i oświetleniu z filmu „Opętanie”. Widziałem kilka filmów Argento i o ile mnie pamięć nie myli, ten film też kiedyś oglądałem, jednak niewiele z niego pamiętam. Nie jestem wielkim fanem jego filmów. Wydały mi się one dość ciekawe, jednak w swym ekscesie trochę zbyt tanie i powierzchowne, nie równające się na żadnym poziomie z głębią filmów Andrzeja Żuławskiego. Być może musiałbym jeszcze kiedyś do nich wrócić. Tak czy siak, film „Tenebrae”, w którym wzorował się na „Opętaniu” jest uznawany przez krytykę za jego najlepszy film, więc jak widać obejrzenie filmu Żuławskiego niewątpliwie mu pomogło.

Tegoroczny laureat Oscara Guillermo del Toro uznał „Opętanie” za drugi najstraszniejszy horror w dziejach, aczkolwiek można sądzić, że pierwsze miejsce jakie przyznał pewnemu klasykowi z początków XX wieku było motywowane bardziej sentymentem czy uznaniem dla historii kina i emocjonalnym wyborem. Kto jednak widział oscarowy film del Toro ten wie, że jest to film… hmm… dosyć uroczy, ale nie jest to ta twórcza charyzma, ten poziom ani ta magnituda. „Bravura fillmmaking” – tak jednak odniósł się do „Opętania” del Toro wyrażając swoje wielkie uznanie dla tego dzieła. Motyw wodnego i seksualnego potwora w "Kształcie wody" jest także nawiązaniem, choć bardziej lekkim i baśniowym, czy wręcz bajkowym, do "Opętania".


Słynny i wielokrotnie nagradzany koreański reżyser Park Chan-wook zrealizował swój głośny film „Thirst” („Pragnienie”) z 2009 roku o księdzu-wampirze w hołdzie dla „Opętania” Andrzeja Żuławskiego, jak sam zresztą przyznał w wywiadzie. Kim Ok-bin wygląda w tym filmie jak azjatycka Isabelle Adjani, ubrana jest przez dużą część filmu w identyczną niebieską suknię jaką miała Adjani w filmie Andrzeja Żuławskiego. Aktorka, przygotowując się do roli, w kółko oglądała „Opętanie” i widać to bardzo mocno w filmie koreańskiego reżysera. Chwilami mi się to podobało, bo naprawdę Kim jest piękna i momentami łudząco podobna do wspaniałej Adjani, czasem jednak trochę mnie raził ten epigonizm w filmie, który przy „Opętaniu” jest, ot, dosyć ciekawą bajeczką dla dorosłych. Jest to całkiem niezły film, choć osobiście od połowy trochę mnie nudził, uważam, że historia mogłaby być dużo głębsza i ciekawsza, gdyż pijący krew ksiądz-wampir (gdzie jak wiemy, księżą piją krew Chrystusa) jest ciekawym pomysłem, ciekawa jest też wyjściowa sytuacja dziewczyny, takiej małej buntowniczki i złośnicy jak z Dostojewskiego, tłamszonej w domu przez grubiańską i głupią rodzinę.



 Później wszystko jednak jest już tylko pewną skonwencjonalizowaną gatunkową mieszanką i zabawą, a to love-story jak "Twilight", a to "True Blood". Doceniam jednak duży talent filmowy Park Chan-wooka, dużą sprawność i płynność inscenizacyjną. Choć jak mówię, po pewnym czasie zatraca się w gatunkowości i zabawie, film traci dla mnie w tym momencie cokolwiek ciekawego i staje się pewną sztampą, którą coraz trudniej mi się ogląda. Ale ogólnie po tym jak wybrzmiało zakończenie, jako zwieńczenie tej dziwnej baśni, film oceniam jako całkiem dobry.

Meksykański reżyser Amat Escalante także stworzył film w hołdzie dla „Opętania” Andrzeja Żuławskiego. Mowa o filmie  The Untamed” („Nieoswojeni”) z 2016 roku. Mamy tutaj seksualnego potwora-ośmiornicę (wyglądającego jak kuzyn potwora z „Opętania”, z tej samej planety czy też meteoru, co on), ku któremu zmierzają bohaterowie nie radzący sobie w filmie z własną seksualnością, mierzący się z rozpadem własnej rodziny i tajemniczą seksualną siłą w nas, która ewolucyjnie coraz bardziej się uwrażliwia i zwiększa swą moc i władzę nad nami. Film w dość spokojnym, wolnym rytmie, bez wielkich kreacji aktorskich, ale z przyjemnymi aktorami. Kilka bardzo ciekawych, niezwykłych scen, dla których warto obejrzeć film, bo sceny w kraterze meteoru ze zwierzętami nie zobaczycie nigdzie, chyba tylko w najdziwniejszych snach!



Tenemos la carne” (We are the flesh) to film z 2016 roku w reżyserii Emiliano Rocha Mintera, bardzo młodego meksykańskiego reżysera. Twórca tego filmu dziękuję w napisach na końcu Andrzejowi Żuławskiemu. „Tenemos la carne” to bardzo szalony, intensywny film (w tym sensie trochę podobny do filmów Andrzeja Żuławskiego, jednak pozbawiony warstwy moralnej filmów polskiego reżysera), dziwny, chory i miejscami… piękny (w moim przynajmniej odczuciu), poetycki, bardzo świeży i zaskakujący. Gdyby nie sceny prawdziwego seksu w filmie, których nie znosił w kinie Andrzej Żuławski, możliwe, że niektóre rzeczy mogłyby mu się w tym film swego, jak by nie patrzeć, ucznia, spodobać.  



Noe Hernandez to wspaniały meksykański aktor, który tworzy niesamowitą kreację. Grany przez niego Mariano to coś jak Joker, Diabeł Andrzeja Żuławskiego czy Klaus Kinski z filmu polskiego reżysera. Wielka szalona charyzma, niemal z innego wymiaru – i taka to też postać w tym dziwnym zniszczonym świecie niby-postapokaliptycznym, w którym tworzy w gruzach jakiejś budowli swoją własną enklawę, świat na swoich szalonych zasadach, do którego przygarnia najpierw parę zagubionych bohaterów, brata i siostrę (piękna María Evoli i delikatny Diego Gamaliel), którzy pomagają mu stworzyć w tym wnętrzu jakąś ogromną, niesamowitą, skleconą z kartonów i poklejoną taśmą, pierwotną jaskinię, która staje się coraz bardziej cudownym, metafizycznym, niepokojącym i granicznym miejscem narodzin i śmierci, a potem wspólnie już zapraszają do niej całe rzesze najróżniejszych dziwnych ludzi, a całość staje się pewnym hołdem dla transgresji, ekscesu, sztuki, art-housu, inności, seksualności, które zgodnie z tym jak wybrzmiewa końcówka, są czymś co musi się chować przed światem i codziennością, istnieje w innym porządku, jakby zamarginesowo i nielegalnie, jednak ten duch szaleństwa, tak jak postać grana przez Hernandeza, zawsze się odradza (dosłownie) i prowokuje do coraz dziwniejszych połączeń, jest czymś niezmiernie twórczym i szczerym wobec siebie i świata takim, jakim on jest (i do wyrażania go i odbijania). Z tego względu jest to film odważny, będący artystycznym manifestem młodego, utalentowanego i szalonego reżysera. A pod koniec, niczym Marsjanin Valentine Michael Smith ze „Stranger in a strange land” Roberta Heinleina, Mariano proponuje, by bohaterowie go zjedli.



Film Mintera posiada dużą ilość bardzo odważnych scen seksualnych, kilka ciekawych kwestii jakby wziętych prosto z „Opętania”: „Przypadek jest największym zbrodniarzem, jaki kiedykolwiek chodził po Ziemi”. Historia mnie cały czas zadziwiała i w siebie wciągała swą intensywnością i ekstremalnością, dobrze mi się to oglądało, choć czasami było to dość szokujące doświadczenie.

[EDIT 31.10.2018]
W polskich kinach pojawił się właśnie "Climax" Gaspara Noego (premiera: październik 2018 roku), francuskiego reżysera, autora tak znanych filmów jak "Nieodwracalne" czy "Wkraczając w pustkę". To film o rozerwaniu więzów międzyludzkich, kozłach ofiarnych i narkotycznym tripie, który kończy się bardzo źle. O złu, które jest w ludziach, o naszej "piekielnej", "demonicznej" naturze, groźnym świecie, jaki zamieszkujemy. W jego najnowszym filmie Sofia Boutella, obdarzona niezwykłą urodą aktorka i tancerka dołącza do grona wspaniałych aktorek, które (już niemal rytualnie) twórczo próbują zinterpretować ten szaleńczy eksces Adjani sprzed 37 lat w filmie "Opętanie". Sofia Boutella czyni to, jako tancerka, grająca tancerkę w filmie, w sposób bardziej choreograficzny. Widać, że Sofia naśladuje swoją stylizowaną tanecznie ekspresją powstałe w transie ruchy i zachowanie Isabelle, co sprawia, że są one może nieco bardziej wystudiowane, podobnie jak u Rosamund Pike. Nie odbiera to jednak żywiołowości i mocy jej występu, który także robi wielkie wrażenie. Boutella dała z siebie wszystko i zagrała pięknie. Trzeba przyznać, że jest to kolejny wspaniały hołd dla filmu Andrzeja Żuławskiego.



Gaspar Noe przyznał w wywiadzie, że wraz z Sofią oglądali w kółko "Opętanie", okładka filmu "Possession" pojawia się zresztą na początku filmu w czasie wywiadów z tancerzami.

IMDB podaje kolejne filmy w produkcji, będące hołdami dla „Opętania” np. „The darkest nothing. Paraphrenia”, który będzie miał premierę pod koniec 2018 roku, i kilka innych filmów. Zastanawia mnie też na przykład czy David Lynch kiedykolwiek oglądał filmy Andrzeja Żuławskiego. Panowie mieli okazję się poznać (wow, to zdjęcie, na którym są razem, jest po prostu… wow! Dwóch najlepszych, najbardziej niesamowitych reżyserów na świecie na jednej fotografii, w jednym miejscu, w Polsce) i jestem przekonany, że David Lynch musiał zobaczyć kilka filmów Andrzeja Żuławskiego. Imdb podaje, że „Zagubiona Autostrada” też była inspirowana „Opętaniem”. Ja widzę tu z kolei pewne podobieństwa do „Diabła”. 



Podsumowując, bardzo się cieszę, że filmy Andrzeja Żuławskiego są tak inspirujące dla twórców na całym świecie, którzy odkrywają je i próbują wręcz naśladować, tak jakby tworzył się z tego powoli jakiś religijny rytuał, w którym filmowcy próbują znowu ożywić to dawne, ważne, święte wydarzenie. Konieczność powrotu do „Opętania” i scen z tego filmu, które odcisnęły tak mocny ślad w umysłach tak wielu ludzi, stając się dla nich czymś ważnych, czymś, co wyraża coś głębokiego i istotnego. 



„Opętanie” to przepiękny, kultowy film, który każdy w Polsce powinien znać i obejrzeć, bo nie ma w tym przypadku, że to tak wpływowy i szanowany na świecie film.
(W Polsce, wiadomo, różnie z tym bywa. Samemu słyszałem raz pewnego polskiego reżysera, który samemu filmów żadnych nie nakręcił, a jest teraz wysoko w filmówce. Ów pan odnosił się do „Opętania” z pogardą kogoś, kto samemu nic jako profesjonalny reżyser nie osiągnął, gdy wyraziłem przy nim, że jest to tak wspaniały film. Zazdrość to straszna rzecz.)

Oczywiście film Andrzeja Żuławskiego jest swoim własnym osiągnięciem, a nie że osiągnięciem jest  dlatego, że Selena Gomez czy Park Chan-wook nawiązują do „Opętania”. Ale to jest fajne, że coraz więcej artystów słyszało o tym kinie i wzrasta jego popularność   Niedawno patrzę, a twórca gier Hideo Kojima (odpowiedzialny za serię Metal Gear, wiceprezes Konami) chwali się na Twitterze z kupna całego pakietu filmów Andrzeja Żuławskiego. Świetny hollywoodzki scenarzysta Max Landis (odpowiedzialny m.in. za „The Chronicle”)  nakręcił krótki filmik, w którym zachwyca się „Opętaniem”.

Mark Kermode, słynny angielski krytyk, także w kilku filmach dla BBC wychwala „Opętanie” zauważając ważną rzecz, że „AntychrystLarsa von Triera jest totalnie zainspirowany przez Żuławskiego.


Także jak widać, tych filmów i dzieł jest tak dużo, że nie sposób ich wszystkich wymienić i możliwe, że kilka innych przykładów przeoczyłem albo o czymś zapomniałem.

Jak tak dalej pójdzie niedługo nie tylko Selena Gomez, ale i Justin Bieber zechce odegrać słynną sceną opętania Adjani i poronienia, transu w metrze.

Ale to bardzo dobrze, że coraz więcej ludzi, chyba już cały świat po prostu, mogło usłyszeć i obejrzeć filmy Andrzeja Żuławskiego, przypominane w każdym niemal kraju w retrospektywach, wydawane na blu-rayu i dvd. Pokazuje to tylko,  jak istotny jest to twórca dla światowej kinematografii, co na szczęście Polacy też zaczynają rozumieć (weźmy „Córki Dancingu” Agnieszki Smoczyńskiej, które także nie uciekały od tych porównań z kinem Żuławskiego. Film „Mowa Ptaków”, który wkrótce ma powstać na podstawie scenariusza polskiego mistrza, ma zostać zrealizowany przed młodą polską gwardię bardzo utalentowanych reżyserów. Zadania podjąć się mają Xawery Żuławski, Jan Komasa, Jacek Borcuch i Piotr Kielar w hołdzie dla artysty). Tak się składa, że pojawiam się w tym filmie w paru rolach-epizodach (jako tancerz w kultowej ostatniej scenie, pasażer autobusu i dubler Mariana-Fabijańskiego i Jakubca-Szyca).

KRZYSZTOF BERNAŚ na planie filmu "Mowa ptaków" Xawerego Żuławskiego. Scena, w której gram w filmie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

The Book of Mormon - musical twórców South Parku - recenzja i przemyślenia w kontekście powieści "Apokryf Juliana"

"Apokryf Juliana" Recenzja powieści Krzysztofa Bernasia autorstwa Leszka Bugajskiego (7/18 Czwarty Wymiar)